Intrygujący, wciągający
kryminał, z misternie przemyślaną fabułą. Fałszywe tropy, mylące dowody
wzmagają napięcie i nie pozwalają na typowanie rozwiązania.
Zaczyna się od
odnalezienia trupa w schronie z lat czterdziestych, na budowie węzła Łękno.
Zwłoki są zmumifikowane, zostały zawinięte w skruszałą już folię. Wiadomo
tylko, że mężczyzna zginął gwałtowną śmiercią i był chorobliwie chudy…
Śledztwo ma prowadzić
nadkomisarz Tomasz Rędzia i nowa pani prokurator. Szybko okazuje się, że tych
dwoje się zna, chociaż dawno się nie widziało – chodzili do jednej klasy w siedemnastym
LO w Szczecinie. Przewrotny los sprawia, że muszą wrócić do tych młodzieńczych
lat i od nowa przeanalizować wydarzenia z 1994 roku, kiedy w czasie szkolnej
wycieczki do Złocieńca zginęło dwóch uczniów i żołnierz z pobliskiej jednostki…
Czy drążenie starych akt ma sens, czy przeczucie okaże się sensowne? Czy te
sprawy w ogóle są powiązane?
Podoba mi się, że
bohaterowie są tacy życiowi – czasami słabi, bezmyślni, irytujący, z pewnością
nie czarno-biali… Popełniają błędy, próbując realizować ważne dla nich cele,
ale i ponoszą konsekwencje każdej decyzji.
Akcja toczy się szybko,
zaskakuje zwrotami, a zakończenie jest takie, jakie powinno być – aż wraca się do
pierwszych stron, aby sprawdzić czy przez nieuwagę lub spadek koncentracji
czegoś się nie przeoczyło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz