Ciekawe połączenie
romansu, fantastyki, fascynacji słowiańską mitologią… i humoru.
Gosława Brzózka właśnie
odbiera dyplom ukończenia uczelni medycznej, ale musi jeszcze odbyć roczne
praktyki. Mają one zdecydować o tym czy
ostatecznie zostanie szeptuchą czy lekarzem. Młoda dziewczyna buntuje się, nie
widzi się w roli „wsiowej baby” leczącej sporządzanymi przez siebie maściami,
kroplami i zaklęciami. Jednak pod wpływem nacisków mamy jednak zamienia warszawskie mieszkanie na
wiejskie lokum w Bielinach. Dziwnym zbiegiem okoliczności tę samą osobę –
szeptuchę Jarogniewę z małej wsi pod Kielcami, rekomenduje najlepsza
przyjaciółka Gosi – Sława…
Już pierwszego dnia
praktyk Gosia spotyka przystojnego blondyna o przenikliwie błękitnych oczach,
przekonuje się też, że praca znachorki ma wiele wspólnego z marketingiem. I
jeden i drugi wątek wciągają bez reszty…
W takich
okolicznościach Gosia, panicznie obawiająca się gadów i kleszczy, rozpoczyna
nowe życie, w którym każdy ma jakieś tajemnice, bogowie ingerują w życie
bohaterów, a przeznaczenie mocno wpływa na bieżące wydarzenia.
W tej powieści doceniam to, że autorka przypomina nasze słowiańskie korzenie. Znamy bogów greckich czy rzymskich, a zapominamy o słowiańskich....
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, połączenie medycyny z szeptuchą jest ciekawe, a i przy okazji sprawy sercowe, ciekawa książka :-)
OdpowiedzUsuńO, to faktycznie ciekawe połączenie.
OdpowiedzUsuń